View Colofon
Original text "UPRKOS PROLEĆU" written in SR by Ana Marija Grbic,
Other translations
Editor

Marta Pustuła

Published in edition #2 2019-2023

Na przekór wiośnie

Translated from SR to PL by Aleksandra Wojtaszek
Written in SR by Ana Marija Grbic

W przytłaczającym świetle taniej jarzeniówki Marijana Grujić obmywa nogi z pyłu. Jest jeszcze bardzo młoda, wciąż biega, zamiast chodzić, brudzi buty w błocie, byle uniknąć asfaltu. Myśli o tym, że do wczoraj grała w gumę bez ani jednej skuchy, a dzisiaj pocałował ją chłopak, wepchnął jej w usta ciepły szorstki język.
      – Życie się zmienia – tak mówi babcia – życie ciągle się zmienia, i to na gorsze.
      „A jednak – myśli Marijana Grujić – język jej nowego chłopaka to dobra odmiana”. Bo nawet jeśli trzydzieści razy z rzędu przeskoczyłaby gumę bez skuchy, w końcu i tak zaczęłoby brakować jej tchu, upadłaby i zdarła sobie kolana o asfalt, oczywiście, nie tracąc przy tym nadziei, że koleżankom pójdzie jeszcze gorzej.  
      Nagle dorosła, może więc całymi godzinami wisieć na telefonie: i kiedy bierze prysznic, i kiedy babcia opowiada jej o swojej młodości, i kiedy kłócą się rodzice. Teraz w wannie też odbiera telefon. Jakaś dziewczyna wyzywa ją na solo, mówi:
      – Kurwo, zabrałaś mi chłopaka – a ona oczywiście przyjmuje wyzwanie, dziękuje i się rozłącza.
      Bite trzy godziny spędza w wannie, kombinując, jak to zrobić, żeby już nigdy z niej nie wychodzić. Najpierw przykleja plecy do mokrego dna, potem łączy nogi i opiera je o chłodny brzeg wanny. Parująca woda przywodzi na myśl studzienkę kanalizacyjną, przy której Marijana chwytała małe zielone żabki. Gdyby je nadal łapała, grała w gumę, urywała lalkom głowy i prosiła babcię o uszycie jeszcze jednej sukienki dla Barbie, teraz nie musiałaby się bić. Sama jest sobie winna.
      – Życie się zmienia, ale dlaczego ja mam się zmieniać razem z nim – złości się Marijana, aż w końcu dociera do niej, że będzie musiała wziąć udział w tej walce. Jak tylko o tym pomyśli, zbiera się jej na wymioty. W jej uszach dźwięki kwietniowej nocy przeradzają się w straszny hałas. Marijana, oblewając się potem, śni sny bez widoków na pozytywny obrót swoich spraw. Przecież rano nie obudzi się znów jako dziewczynka, nie uniknie bójki w przejściu, okładania się pięściami i opluwania.
      Rano babcia suchą szmatką wyciera gruszki jędrne niczym pośladki nastoletniej Marijany. W południe na stole ląduje średnio smaczny obiad z kiepskiej jakości mięsa, a po południu wszystko to miesza się w brzuchu Marijany, która szykuje się do pojedynku, pęcznieje do rozmiarów monstrualnej chmury. „A  więc tak wygląda życie”, myśli przerażona, wkładając za małe trampki. To ostatnie buty, z których wyrośnie. Gdyby to dzisiaj wiedziała, gdyby wiedziała, że razem z nimi skończy się jej dzieciństwo, od razu wyskoczyłaby z dwunastego piętra wieżowca.
      W przejściu tłusta mgła snuje się po ciepłym betonie. Dziewczyna, która chce się bić, przyszła z kolegami. Dwudziestu nabuzowanych nastolatków drepcze w miejscu, nasłuchując miękkich kroków. Marijana Grujić idzie, ale nie czuje, że idzie. W garści ściska kamień, solidnie zawiązała sznurówki. Płynnie miesza się z tłumem. Dziewczyna, która chce się bić, dostaje za swoje. Raz, drugi – i pada na ziemię. Wściekłość i gniew rozpalają synapsy, więc Marijana naciera jeszcze mocniej, kiedy nagle spada na nią grad pięści. W końcu jej głowa tępo uderza o chropowaty beton. Cisza, która przeszywa ciało Marijany Grujić, pachnie jak najsmaczniejsze lody waniliowe: delikatnie, ale intensywnie. Wiosna chowa się w toaletkach wypudrowanych damulek, przejście pustoszeje. Co słyszy ta noc?
      Strumyczek moczu ścieka po nogach. Z tej perspektywy wyraźnie widać, jak żaba nabiera w usta powietrza, żeby żyć. Obok głowy leżą palce, Marijana przypomina sobie pierwszy orgazm, a potem dociera do niej, że życie się zmieniło i już nigdy nie będzie lepiej.
      Ma nadzieję, że uderzyła o ziemię wystarczająco mocno, żeby zapomnieć o wszystkich porankach utraconego dzieciństwa. Jej stopy wydłużają się jeszcze o milimetr i nagle przestają rosnąć. Na przekór wiośnie.

More by Aleksandra Wojtaszek

Niekrolog

DISCLAIMER: Niekrolog (Skorosmrtnica) to zbiór opowiadań składający się z sześciu cyklów (Pewna nieoczekiwana wiadomość, Nad przedmieściami nie latają ptaki, Szkice z minibusu, Niekrolog, Na usta, Jeśli nas bombardowaliście). Każdy cykl zawiera pięć opowiadań, mają one charakter otwarty, często brakuje im wstępu, a ich punktem wspólnym jest przestrzeń. Jako całość zbiór Niekrolog stara się humorystycznie i ironicznie opowiadać o poważnych i jednocześnie codziennych sprawach człowieka, który znalazł się w momencie granicznym – osobistym lub dziejowym. CYKL: NAD PRZEDMIEŚCIAMI NIE LATAJĄ PTAKI ...
Translated from SR to PL by Aleksandra Wojtaszek
Written in SR by Ana Marija Grbic

17, 18

17 22.12.2014. Diario de Vida W widmowej naturze Plaça d'Espanya zawierała się wspaniałość minionej cywilizacji, po której dzisiaj nie było już śladu. Na co potędze kolonialnej taki wielki plac, podzielony na części odpowiadające poszczególnym hiszpańskim prowincjom, na co mu ta arena dawnej świetności? Karety krążyły wokół fontanny, proponując turystom tanią zabawę w arystokrację. Przynajmniej nie było tu segwayów. Jeden z koni wykorzystał nieuwagę woźnicy, wyswobodził się z zaprzęgu i galopem popędził ku wolności. Zostawił za sobą skonsternowanych ludzi, dźwięk migawek aparatów próbujących...
Translated from SR to PL by Aleksandra Wojtaszek
Written in SR by Marija Pavlović

Szczęśliwe zakończenie

Obudził mnie deszcz. Wdarł się w mój sen, w pierwszej chwili nie wiedziałam, skąd pochodzi. Niósł mnie bezkres Pacyfiku. To na pewno był Pacyfik, wyglądał identycznie jak w telewizji. Dryfowałam przez turkus i kryształ. Tak mówią w filmach dokumentalnych, „turkus i kryształ”. Z bioder zwisały mi perełki ozdabiające bikini. Mój pierwszy, dziecięcy kostium kąpielowy – pamiętam go ze zdjęć. Kiedy poprawiałam supeł, niebo opuściło zasłonę. Ciężkie krople spadały mi na czoło, były coraz gęstsze i większe, aż woda pokryła cały świat. Porwała mnie w objęcia i przylgnęła szczelnie, jak szczelna macica...
Translated from SR to PL by Aleksandra Wojtaszek
Written in SR by Jasna Dimitrijević

Nie byłam, ale teraz jestem. Wrażliwa na każdą zmianę pogody

Po jednej stronie kanału wiatr bije śniegiem w twarz, a po drugiej dmie w plecy, co trochę ułatwia zadanie. Stamtąd, z końca mostu, można podziwiać pejzaż bez mrużenia oczu. Kanał jeszcze nie zamarzł całkowicie, ale to kwestia kilku dni. Wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak na samym środku kanału łabędź przedziera się przez śryż. Zmaga się, toruje sobie drogę – metr po metrze, powoli, lecz z dobrym skutkiem.       Należy się zatrzymać, żeby obserwować ten widok. Nie jest to miłe, ale przykuwa uwagę. Mógłby przecież podfrunąć i wylądować pod mostem, gdzie woda nie zamarzła, ale nie robi teg...
Translated from SR to PL by Aleksandra Wojtaszek
Written in SR by Marija Pavlović

Flamaster

Na początku rozmowy Robert siedzi na sofie sam, na lewo od plamy, którą Sven zrobił kilka miesięcy temu czerwonym flamastrem. Chce wiedzieć, jak się czuję, czy apteki i sklepy są otwarte, czy mam wszystko, a może czegoś potrzebuję, i co zrobię, jeśli coś się stanie. Dobrze, otwarte, mam, nic się nie stanie. Codziennie pyta o to samo, a ja każdego dnia odpowiadam to samo. Po siedemnastej nic się tu nie dzieje. Lockdown jest właśnie po to, żeby nic się nie działo – ciśnie mi się na usta, ale milczę, tak będzie lepiej. Robert mówi, że chce mu się pić, i wstaje po szklankę wody. Autobusy nie kursu...
Translated from SR to PL by Aleksandra Wojtaszek
Written in SR by Jasna Dimitrijević
More in PL

17, 18

17 22.12.2014. Diario de Vida W widmowej naturze Plaça d'Espanya zawierała się wspaniałość minionej cywilizacji, po której dzisiaj nie było już śladu. Na co potędze kolonialnej taki wielki plac, podzielony na części odpowiadające poszczególnym hiszpańskim prowincjom, na co mu ta arena dawnej świetności? Karety krążyły wokół fontanny, proponując turystom tanią zabawę w arystokrację. Przynajmniej nie było tu segwayów. Jeden z koni wykorzystał nieuwagę woźnicy, wyswobodził się z zaprzęgu i galopem popędził ku wolności. Zostawił za sobą skonsternowanych ludzi, dźwięk migawek aparatów próbujących...
Translated from SR to PL by Aleksandra Wojtaszek
Written in SR by Marija Pavlović

Jest okej

Zabiera swój ekspres do kawy. Nie wie, kim jest. Wie jedynie, że jest właścicielką w pełni automatycznego ekspresu do kawy De'Longhi Magnifica S ECAM20.110.B. W wersji czarno-szarej. Ponieważ nic więcej nie pamięta, każdy szczegół ma znaczenie. Gdy rano maszyna z potwornym hałasem zaczyna mleć ziarna kawy, natychmiast się budzi – podobnie jak jej sąsiedzi. Ekspres kupiła okazyjnie na Coolblue i przez cztery dni każdego ranka czekała na niego w oknie. Dzień dobry, witaj w bpost! Cieszymy się, że możemy Ci pomóc, odpowiadając na Twoje pytania. 30 marzec 2020 10:04 a.m. Dzień dobry! Moje zamó...
Translated from NL to PL by Ewa Dynarowicz
Written in NL by Aya Sabi

Ja nie chcę być psem

Wystukuję na klawiaturze: TERMINACJA ZŁAMANEGO SERCA. To musi się natychmiast skończyć. Znajduję cudze historie, nie chcę historii, chcę rozwiązań, a nie współczucia. Wpisuję: TRANSFORMACJA. Wyszukiwarka informuje, że może być matematyczna albo genetyczna. Wybieram tę drugą, dokonując tym samym pierwszego wyboru. Mam już dość tego ciała, za wiele osób je całowało, być może jest popsute, nierozważnie się z nim obchodziłam, zbyt swobodnie, ono musi zniknąć, zmienić się i udoskonalić. Transformacja genetyczna. Na ekranie pojawia się kuracja sokowa. „Przejdź transformację i stań się nową wersją si...
Translated from NL to PL by Olga Niziołek
Written in NL by Alma Mathijsen

Szczerze mówiąc, kochanie, nic mnie to nie obchodzi

Marek rzuca mnie na łóżko, a coś w jego twarzy i w sposobie, w jaki mnie chwycił, sprawia, że zupełnie tracę orientację, jakby zmiotła mnie lawina; nagle nie umiem powiedzieć, gdzie jest góra, gdzie dół. Trwa to zaledwie ułamek sekundy, już po chwili jego ręce wyciągają mnie na powierzchnię – wciąż leżę na materacu, ale góra i dół nieodwołalnie wracają na swoje miejsce. I dopiero teraz zdaję sobie sprawę, co widziałam, dopiero teraz to do mnie dociera, choć jeszcze nie w pełni: krótki, ulotny rozbłysk, jak kiedy ktoś na moment zapala światło i zaraz je gasi. Człowiek wie, że coś zobaczył – naw...
Translated from CZ to PL by Agata Wróbel
Written in CZ by Lucie Faulerová

O rumakach i demonach

      Wczorajszy dzień pamiętam, jakby to było wczoraj. W Brukseli wsiadłem do pociągu do Hagi (a w zasadzie do dwóch pociągów, gdyż miałem przesiadkę) tylko po to, żeby zobaczyć jeden konkretny obraz.       Opętał mnie demon obsesyjnego pragnienia, więc po prostu musiałem pojechać.       Podróż odbiegała jednak znacznie od tego, jak ją sobie wyobrażałem – jako miłą, odprężającą wycieczkę do Holandii – co uświadomiłem sobie prawie natychmiast po opuszczeniu hotelu, zostawiając wszystko i wszystkich za sobą.       Na brukselskim Gare du Nord prawie wsiadłem do złego pociągu, ponieważ patrzyłem ...
Translated from SL to PL by Joanna Borowy
Written in SL by Mirt Komel

Oczyszczalnia

Stała przy kontenerach budowlanych, rozcierając zmarznięte dłonie. W oddali, ponad rzeką, przeleciały właśnie dwa kormorany. Petra zaczęła nerwowo rozglądać się na boki. Otworzyła wiadomość, którą dostała dzień wcześniej. „Siema, akcja oczyszczalnia jutro o osmej. Zbiorka przy moscie kolo kontenerow. A.”. Zanim wyświetlacz zgasł, zdążyła przeczytać esemesa jeszcze trzy razy. Stara i nowa oczyszczalnia, które dzieliły się ściekami spływającymi z całego miasta, stały obok siebie na wyspie, królując nad rzeką. Pierwsza z nich działała na powierzchni; mapy Google ukazywały walcowate zbiorniki jak...
Translated from CZ to PL by Agata Wróbel
Written in CZ by Anna Háblová